-Twój lovelas- zachichotała uderzając mnie biodrem.
-Widzę, widzę, to jak zdzwonimy się wieczorem?- uśmiechnęłam się gestem pokazując na swój telefon.
-Jasne, a ty lecisz tam, bo Erik się już niecierpliwi- rzekła i udała się w stronę przystanku autobusowego, a ja zauważyłam, że w stronę mojego chłopaka zbliża się szkolna ekipa ślicznotek. Tak, tak- wszystkie w torebkach od Gucciego i niebotycznie wysokich w szpilkach. Też czasem je nosiłam i to z uwielbieniem, no ale nie do przesady.
-Hej misiek- przytuliłam chłopaka i pocałowałam go, na co każdej opadła szczęka. Dziesiątka do pewności siebie panno Kloop! Dziewczynki szybciej nie przyszły odeszły, więc mieliśmy chociaż trochę prywatności.
-Czyżby nie miałeś dzisiaj treningu do 17?- spytałam
-Twój tata skrócił nam trochę trening, podobno mu coś wypadło- powiedział, a ja się zdziwiłam. Z tego co wiem nie planowali żadnego wyjazdu z mamą, więc? Coś się stało?
-Ej mała, jeśli chcesz może pojedziemy do Ciebie i to sobie wyjaśnisz z rodzicami?- spytał
-Tak byłoby chyba najlepiej- odpowiedziałam wsiadając do jego samochodu. Nim się obejrzałam byliśmy już pod moim domem. Piłkarz zapomniał chyba, że jeszcze tak niedawno dostał prawo jazdy i już czasem przeszkadzał z prędkością. Z równie porównywalną prędkością weszłam do budynku. W przedpokoju stały średniej wielkości walizki. Czyli coś poważnego.
-Zaraz, zaraz, a Wy gdzie?- spytałam wskazując palcem na walizki
-Kochanie, mamy coś ważnego do załatwienia w Dortmundzie, będziemy najprawdopodobniej jutro wieczorem- powiedział tata wychodząc już z domu- Tylko grzecznie- uśmiechnął się na pożegnanie i zamknął drzwi.
-No i właśnie tak wygląda moje codzienne życie- powiedziałam rzucając się na kanapę obok Durma przy okazji wtulając się w jego umięśniony tors.
-Co robimy?- zapytałam, ale niestety nie otrzymałam odpowiedzi, bo telefon Erika odezwał się. Odpowiadał tylko krótkimi słowami "Tak, jasne, możemy, za pół godziny".
-Mam dla nas propozycję, plusy: zajmiemy się naszą małą siostrzenicą, minusy: poznasz moją rodzinę, chociaż nawet nie wiem czy to jakikolwiek minus- wyszczerzył się
-Wiesz, chyba podejmę się tego wyzwania- odpowiedziałam pewna siebie.
*************************************************************
-Dzień dobry, Hana- uścisnęłam ręce państwa Durm. Później poznałam jeszcze siostrę piłkarza Sophie , jej męża Petera i najcudowniejszą i najsłodszą dziewczynkę na świecie- Emily, która z opowiadań rodziny Erika jest zaraz po mnie drugim oczkiem w głowie. Czyli rodzice chłopaka już dużo wiedzą o mnie i o nas. Dzięki kochanie! Okazało się, że rodzice i Sophie z Peterem mają ważne sprawy do załatwienia przed ślubem, a my będziemy musieli zając się małą cały wieczór. Nie miałam nic przeciwko, bo bardzo polubiłam te maleństwo. Ze szczerymi uśmiechami ich pożegnaliśmy i wspólnie zaczęliśmy zabawę klockami z małą panną Kisch. Nagle mój telefon, który leżał na stole zaczął dzwonić.
-Sylvia- uśmiechnął się, podając mi Iphona. Jeju, kompletnie zapomniałam o wieczornym spotkaniu z blondynką. Odebrałam telefon i na wstępie przeprosiłam za taki obrót spraw. Przy okazji życzyła nam takiego samego maleństwa jak Emily. Niezła wyobraźnia panno Evans!
-Ciągle chodzi mi po głowie myśl po co rodzice pojechali do Dortmundu- marudziłam przy okazji trzęsąc zabawką najmłodszej z pokolenia Durm.
-Może Twoja mama miała jakąś sesję?- on chyba też nie znał odpowiedzi na moje pytanie.
-Erik, pójdę się przewietrzyć dobra?- słodko się uśmiechnęłam. Nie paliłam już kilkanaście godzin i po prostu musiałam to zrobić. No, ale mój chłopak jest na tyle mądry i skapnął się po co chcę tam iść. Zbył mnie tylko słowami: "O nie młoda damo, zostajesz tu ze mną i Emily, ja już Cię oduczę palenia tych fajek". No to jesteś w czarnej dupie Hana! Usiadłam z przysłowiowym fochem na podłodze. Ziewnęłam, mimo wcześniej pory chętnie znalazłabym już się w łóżku i zasnęła. I gdzie jest mój stary tok życia? Gdzie prowadziłam swój nocny tryb. Mimo, że z chłopakiem nie byłam jeszcze tak długo, to ten zmienił mnie całkowicie. Namawiał mnie nawet na karierę modelki, ale kategorycznie go wyśmiałam. Nie wiem jeszcze, co będę robiła w życiu. Mama namawiała mnie, żebym zajęła się fotografią, ale nie kręci mnie nic w pstrykaniu co chwila różnych przycisków w aparacie. O piłce nożnej już nie wspominajmy. W sprawie zainteresowań nie odziedziczyłam nic po tacie. Chyba, że mówimy o ogólniej miłości do sportu. Chociaż, nie wrócę do siatkówki. Kocham ten sport nadal i wiem, że kiedyś będę musiała powiedzieć Erikowi dlaczego zakończyłam swoją dobrze rozwijającą się karierę, ale nie teraz, jeszcze nie teraz.
-Czy ja dobrze widzę, czy Hana jest zmęczona?- drwił ze mnie piłkarz
-Wal się, miałam dzisiaj do szkoły na ósmą, a ty jeszcze się ze mnie śmiejesz- wystawiłam mu język.
-Szczerze mówiąc możemy iść spać, oni i tak wrócą dopiero nad ranem- powiedział dając mi małą na ręce, a sam usiadł na kanapę. Już po chwili usiadłam na jego kolanach i rozmyślałam nad jego planem. Trochę głupio być pierwszy raz w domu swoich teściów i bez problemu pójść sobie tak normalnie kimać. No, ale chyba tak miało być. Sama dostałam koszulkę i spodenki, które miały mi służyć jako piżama, jak się później okazało należy ona do Sophie. Mam nadzieję, że nie będzie miała nic przeciwko. Chłopak jak to miał w zwyczaju spał w krótkich spodenkach, tak bez koszulki. Strasznie mnie to dekoncentrowało, ale cóż. Przebraliśmy jeszcze małą i położyliśmy ją na samym środku wielkiego, drewnianego łóżka.
-Dobranoc- uśmiechnęłam się słodko, szczelnie okrywając się kołdrą.
-Kocham Cię idiotko- powiedział, zgaszając lampkę, a mi zrobiło się cieplej na sercu.
-Erik, na pewno będzie bezpiecznie jeśli mała będzie spała z nami? Wiesz jak ty rozkopujesz się w nocy- zmartwiłam się na poważnie, na co chłopak wybuchnął śmiechem.
-Spokojnie, łóżko jest duże, a ja nakopię się jeszcze na treningu, umiem spać z dzieckiem, uwierz- posłał mi jeden ze swoich najsłodszych uśmiechów.
-Zapamiętam na przyszłość- zachichotałam
-Dobra, mała idź lulu bo bredzisz- powiedział, ja chciałam już odpowiedzieć mi swoją wredną mieszanką przekleństw i innych tego typu rzeczy, ale ten zakończył pięknymi słowami- Też Cię kocham- a kiedy to powiedział odechciało mi się wszystkiego. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam.
-Czy ja dobrze widzę, czy Hana jest zmęczona?- drwił ze mnie piłkarz
-Wal się, miałam dzisiaj do szkoły na ósmą, a ty jeszcze się ze mnie śmiejesz- wystawiłam mu język.
-Szczerze mówiąc możemy iść spać, oni i tak wrócą dopiero nad ranem- powiedział dając mi małą na ręce, a sam usiadł na kanapę. Już po chwili usiadłam na jego kolanach i rozmyślałam nad jego planem. Trochę głupio być pierwszy raz w domu swoich teściów i bez problemu pójść sobie tak normalnie kimać. No, ale chyba tak miało być. Sama dostałam koszulkę i spodenki, które miały mi służyć jako piżama, jak się później okazało należy ona do Sophie. Mam nadzieję, że nie będzie miała nic przeciwko. Chłopak jak to miał w zwyczaju spał w krótkich spodenkach, tak bez koszulki. Strasznie mnie to dekoncentrowało, ale cóż. Przebraliśmy jeszcze małą i położyliśmy ją na samym środku wielkiego, drewnianego łóżka.
-Dobranoc- uśmiechnęłam się słodko, szczelnie okrywając się kołdrą.
-Kocham Cię idiotko- powiedział, zgaszając lampkę, a mi zrobiło się cieplej na sercu.
-Erik, na pewno będzie bezpiecznie jeśli mała będzie spała z nami? Wiesz jak ty rozkopujesz się w nocy- zmartwiłam się na poważnie, na co chłopak wybuchnął śmiechem.
-Spokojnie, łóżko jest duże, a ja nakopię się jeszcze na treningu, umiem spać z dzieckiem, uwierz- posłał mi jeden ze swoich najsłodszych uśmiechów.
-Zapamiętam na przyszłość- zachichotałam
-Dobra, mała idź lulu bo bredzisz- powiedział, ja chciałam już odpowiedzieć mi swoją wredną mieszanką przekleństw i innych tego typu rzeczy, ale ten zakończył pięknymi słowami- Też Cię kocham- a kiedy to powiedział odechciało mi się wszystkiego. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam.
__________________________________________________________________
Srutututut!
Jak słodko jezu -,-
Soreczka, dopiero się zacznie! <3
Wiecie, Kloop jeszcze trener Mainz, po co miałby jechać do Dortmundu?
He?
Nie zabijcie, ok?
Nie wiem kiedy następny! <3
Aloha! :D