poniedziałek, 6 kwietnia 2015

Czwórka.

Obudził mnie cichy śmiech Erika. Z trudnością otworzyłam swoje oczy. Zobaczyłam leżącego obok mnie chłopaka, a na jego klatce piersiowej spoczywała Emily. Mimo, że jakoś nigdy nie śpieszyło mi się do dzieci i w ogóle do tego "dorosłego życia" to teraz śmiało mogę powiedzieć, że mogę ułożyć sobie swoje przyszłe życie z piłkarzem. Moja głowa znalazła miejsce na jego ramieniu. Uśmiechnęłam się i wzięłam małą na ręce. 
-O której przyjechali?- spytałam słysząc czyjeś głosy na dole.
-Po piątej, ale tak słodko spałaś z małą, że nie miałem serca Was budzić- zachichotał
-Ej no, prosiłam, żebyś mnie obudził- udałam obrażoną, ale chłopak nic sobie z tego nie zrobił i zabierając małą zszedł na dół zostawiając mnie samą w pokoju. Zgarnęłam z szafki jego telefon, żeby sprawdzić, którą mamy godzinę. Zobaczyłam jego nową tapetę, a masz babo placek! Nie przyznał się nawet, że zrobił nam zdjęcie. Już po chwili wszedł do pomieszczenia bez tej małej kruszynki. Wszedł na łóżku i pocałował mnie. Oddawałam jego pocałunki, jednak przerwał nam pewien głos. To Sophie, weszła do pokoju z zamiarem zawołania nas na śniadanie, ale jak szybko weszła tak wyszła z niego speszona. Zachichotaliśmy i doganiając siostrę Erika przy okazji ją przepraszając zeszliśmy na dół.
-Dzień dobry- powiedziałam nieśmiało do wszystkich zgromadzonych.
-Cześć Hana, siadaj, Erik zdradził, że podobno twoim jedynym śniadaniem są płatki- uśmiechnęła się mama piłkarza, a ja zauważyłam, że wszyscy jedzą jajecznicę oprócz mnie. Skarciłam wzrokiem Erika, na co ten posłał tylko jeden ze swoich najcudowniejszych uśmiechów, o nie tym razem na mnie nie zadziała! 
-Tak wracając do tematu, jak się poznaliście?- spytała z ekscytacją Sophie
-W klubie, ale na początku nie zrobił na mnie jakiegoś wrażenia, ale był strasznie uparty- zachichotałam, co po chwili zrobili wszyscy zgromadzeni, oprócz Durma, bo ten udawał obrażonego-No, ale pojechałam po raz pierwszy z tatą na trening, a tam znowu Erik, no i to już nie był przypadek-uśmiechnęłam się prosto w oczy mojego chłopaka.
-No to młody, masz widzę łagodniej u trenera- uzasadnił przyszły mąż Sophie
-Chciałoby się, ta mała franca na każdym kroku na mnie skarży-oburzył się 
-Wcale nie!- zaprzeczyłam wyciągając małą z leżaczka, podziękowałam za śniadanie i wspólnie z Emily poszłam na górę, żeby ubrać się w normalnie ubrania, w przeciwieństwie do najmłodszego z rodzeństwa Durm, mu nie przeszkadzało paradowanie po całym domu bez koszulki. Rozumiem, umięśniona klata, ale bez przesady. Kiedy wkładałam małą do łóżeczka poczułam czyjeś ręce na swoich ramionach.
-Kloopowa, robisz postępy, nie paliłaś już prawie 15 godzin- śmiał się ze mnie mój chłopak, ale mi wcale do śmiechu nie było. To już było uzależnienie. Po chwili chłopak podskoczył i zaczął krzyczeć mam pomysł. Czyli jakaś żarówka pojawiła nad tą jego dużą, ale pustą główką.
-Zdaję sobie sprawę, że palenie to nałóg, więc trzeba zamienić go czymś innym, więc już nie palisz, ale w zamian za to codziennie rano biegamy- odparł dumny, a moja podświadomość głośno westchnęła mówiąc "Myślałam, że wymyśli coś o wiele gorszego", biegałam od zawsze, w końcu zawodowo trenowałam siatkówkę, więc musiałam mieć odpowiednią formę, ale nie wracajmy do niej, nie teraz. Z trudem pożegnaliśmy się z Emily, uprzedzając jej rodziców, że niedługo po nią wpadniemy. Mama Erika napakowała nam "na drogę" całą blaszkę ciasta i oczywiście zabranie go zostało mi, no bo blondyn wyrzekł się, że on musi się zdrowo odżywiać, szkoda, że nie przypomina sobie, jak to ostatnio smakowała mu pizza w moim domu. Pełni żywności wreszcie wyszliśmy z domu moich niedoszłych teściów, kto wie może kiedyś się nimi okażą. W drodze do samochodu spotkał nas jeszcze siarczysty deszcz. Wypowiedziałam wiązankę brzydkich słówek, bo kiedy zdążyłam dojść do samochodu byłam już cała mokra. Zapamiętać na przyszłość- następnym razem nie pozwól mu wybierać miejsca parkingowego. Drogę do mojego domu przebyliśmy rozmawiając o planach na następny dzień, ja kończyłam szkołę dość późno, a chłopak szybko trening, więc postanowiliśmy, że to on przyjedzie po mnie. Oboje również cieszyliśmy się, że rodzina miło mnie przyjęła. Chociaż Erik od początku nie miał do tego żadnych zastrzeżeń. Deszcz był coraz mocniejszy, niebo stało się już ciemno granatowe, a słońce nie dawało po sobie jakiegokolwiek znaku. Wycieraczki, choć chodziły na najwyższych obrotach nie miały zamiaru ukazywać drogi. W końcu cali i zdrowi podjechaliśmy pod mój dom. Światło w kuchni paliło się, czyli rodzice są już w domu.
-Wejdziesz?- spytałam równocześnie szukając swojego telefonu, który zapodział się gdzieś w głębi samochodowego fotela.
-Nie, musisz pogadać z rodzicami, my widzimy się jutro, pięć po piętnastej pod Twoją szkołą, tak?- zapytał przy okazji podając mi mój telefon, który jak się okazało schowałam w schowku, ale zaraz zaraz, zdziwiły mnie jego słowa, czyżby znał jakieś szczegóły wyjazdu moich rodziców do Dortmundu? Nie pytałam się go o to, bo i tak wiedziałam, że niczego się dowiem. Uprzednio wychodząc z samochodu i rzucając szybkie "dobranoc" pędem pobiegłam do domu. Na całe szczęście nie wdepnęłam w żadną kałużę, bo moje białe conversy zapewne by tego nie przeżyły. Wchodząc do domu usłyszałam ciszę. Oho, czyli coś poważnego. Zobaczyłam tatę siedzącego przed wielkim drewnianym stołem w kuchni, po chwili do niego dosiadła się mama.
-Hana, wyprowadzamy się z Mainz- powiedział poważnie mój tata, wyprowadzamy się z Mainz, wyprowadzamy się z Mainz, te słowa cały czad dudniły mi w głowie.

Już nie będzie tak słodko jak było mała...


____________________________________________________
Długi, a o niczym :(
Kiedy na prologu było 9 komentarzy, myślałam, że będzie
tak cały czas, no ale trudno, nadal zamierzam pisac tego
bloga (przepraszam, że tak tragicznie, ale trudno).
Tak, nie mogło byc za długo tej sielanki, ale jeszcze
później ona będzie, aż czasem za dużo <3
Kochu <3!
ps. Trzymamy kciuki za jutrzejszy mecz w Pucharze! <3

wtorek, 31 marca 2015

Trzy.

No i stało się. Chociaż moi rodzice, w szczególności mama uważała, że to trochę za szybko, ale się z tym pogodziła. Po zaledwie trzech tygodniach znajomości jesteśmy razem i czuję się z Erikiem szczęśliwa niż kiedykolwiek. Nasz związek trwa już dwa tygodnie, a on jest idealny. No może poza tym, że stale chcę, abym oduczyła się  palenia, ale jak na razie mu to nie wychodzi i mam nadzieję, że nie wyjdzie. A w szkole? Narobiłam sobie troszkę wrogów i wszyscy są płci żeńskiej. No bo jak to taka wredna dla wszystkich Hana jest teraz w związku z Erikiem Durmem, piłkarzem drużyny Mainz występującej w sławnej lidze niemieckiej. No jak? Ale nie przejmowałam się nimi. Miały więcej chujów w buzi, niż ja frytek, więc dlaczego miałbym się nimi zadręczać? Wyszłam wspólnie z Sylvią, jedyną dziewczyną, którą mogłam przyjaciółką. Poznałyśmy się na początku liceum i mamy ze sobą dobry kontakt. Uśmiechnięte opuściłyśmy mury naszej szkoły, długo wyczekiwany piątek. Powiększyłam swój uśmiech widząc mojego chłopaka opierającego się o maskę swojego sportowego samochodu. Już po chwili zobaczyła go również Sylvia, która też już go poznała. Jej przygoda z chłopakami nadal wyglądała tak jak moja jeszcze przez poznaniem piłkarza- związek na kilka dni, ewentualnie wieczór, retorycznie noc. Zdecydowanie ten tryb życia, który obecnie mam zdecydowanie bardziej mi odpowiada.
-Twój lovelas- zachichotała uderzając mnie biodrem.
-Widzę, widzę, to jak zdzwonimy się wieczorem?- uśmiechnęłam się gestem pokazując na swój telefon.
-Jasne, a ty lecisz tam, bo Erik się już niecierpliwi- rzekła i udała się w stronę przystanku autobusowego, a ja zauważyłam, że w stronę mojego chłopaka zbliża się szkolna ekipa ślicznotek. Tak, tak- wszystkie w torebkach od Gucciego i niebotycznie wysokich w szpilkach. Też czasem je nosiłam i to z uwielbieniem, no ale nie do przesady.
-Hej misiek- przytuliłam chłopaka i pocałowałam go, na co każdej opadła szczęka. Dziesiątka do pewności siebie panno Kloop! Dziewczynki szybciej nie przyszły odeszły, więc mieliśmy chociaż trochę prywatności. 
-Czyżby nie miałeś dzisiaj treningu do 17?- spytałam
-Twój tata skrócił nam trochę trening, podobno mu coś wypadło- powiedział, a ja się zdziwiłam. Z tego co wiem nie planowali żadnego wyjazdu z mamą, więc? Coś się stało?
-Ej mała, jeśli chcesz może pojedziemy do Ciebie i to sobie wyjaśnisz z rodzicami?- spytał
-Tak byłoby chyba najlepiej- odpowiedziałam wsiadając do jego samochodu. Nim się obejrzałam byliśmy już pod moim domem. Piłkarz zapomniał chyba, że jeszcze tak niedawno dostał prawo jazdy i już czasem przeszkadzał z prędkością. Z równie porównywalną prędkością weszłam do budynku. W przedpokoju stały średniej wielkości walizki. Czyli coś poważnego. 
-Zaraz, zaraz, a Wy gdzie?- spytałam wskazując palcem na walizki
-Kochanie, mamy coś ważnego do załatwienia w Dortmundzie, będziemy najprawdopodobniej jutro wieczorem- powiedział tata wychodząc już z domu- Tylko grzecznie- uśmiechnął się na pożegnanie i zamknął drzwi.
-No i właśnie tak wygląda moje codzienne życie- powiedziałam rzucając się na kanapę obok Durma przy okazji wtulając się w jego umięśniony tors.
-Co robimy?- zapytałam, ale niestety nie otrzymałam odpowiedzi, bo telefon Erika odezwał się. Odpowiadał tylko krótkimi słowami "Tak, jasne, możemy, za pół godziny".
-Mam dla nas propozycję, plusy: zajmiemy się naszą małą siostrzenicą, minusy: poznasz moją rodzinę, chociaż nawet nie wiem czy to jakikolwiek minus- wyszczerzył się
-Wiesz, chyba podejmę się tego wyzwania- odpowiedziałam pewna siebie.
*************************************************************   

-Dzień dobry, Hana- uścisnęłam ręce państwa Durm. Później poznałam jeszcze siostrę piłkarza Sophie , jej męża Petera i najcudowniejszą i najsłodszą dziewczynkę na świecie- Emily, która z opowiadań rodziny Erika jest zaraz po mnie drugim oczkiem w głowie. Czyli rodzice chłopaka już dużo wiedzą o mnie i o nas. Dzięki kochanie! Okazało się, że rodzice i Sophie z Peterem mają ważne sprawy do załatwienia przed ślubem, a my będziemy musieli zając się małą cały wieczór. Nie miałam nic przeciwko, bo bardzo polubiłam te maleństwo. Ze szczerymi uśmiechami ich pożegnaliśmy i wspólnie zaczęliśmy zabawę klockami z małą panną Kisch. Nagle mój telefon, który leżał na stole zaczął dzwonić.
-Sylvia- uśmiechnął się, podając mi Iphona. Jeju, kompletnie zapomniałam o wieczornym spotkaniu z blondynką. Odebrałam telefon i na wstępie przeprosiłam za taki obrót spraw. Przy okazji życzyła nam takiego samego maleństwa jak Emily. Niezła wyobraźnia panno Evans! 
-Ciągle chodzi mi po głowie myśl po co rodzice pojechali do Dortmundu- marudziłam przy okazji trzęsąc zabawką najmłodszej z pokolenia Durm. 
-Może Twoja mama miała jakąś sesję?- on chyba też nie znał odpowiedzi na moje pytanie.
-Erik, pójdę się przewietrzyć dobra?- słodko się uśmiechnęłam. Nie paliłam już kilkanaście godzin i po prostu musiałam to zrobić. No, ale mój chłopak jest na tyle mądry i skapnął się po co chcę tam iść. Zbył mnie tylko słowami: "O nie młoda damo, zostajesz tu ze mną i Emily, ja już Cię oduczę palenia tych fajek". No to jesteś w czarnej dupie Hana! Usiadłam z przysłowiowym fochem na podłodze. Ziewnęłam, mimo wcześniej pory chętnie znalazłabym już się w łóżku i zasnęła. I gdzie jest mój stary tok życia? Gdzie prowadziłam swój nocny tryb. Mimo, że z chłopakiem nie byłam jeszcze tak długo, to ten zmienił mnie całkowicie. Namawiał mnie nawet na karierę modelki, ale kategorycznie go wyśmiałam. Nie wiem jeszcze, co będę robiła w życiu. Mama namawiała mnie, żebym zajęła się fotografią, ale nie kręci mnie nic w pstrykaniu co chwila różnych przycisków w aparacie. O piłce nożnej już nie wspominajmy. W sprawie zainteresowań nie odziedziczyłam nic po tacie. Chyba, że mówimy o ogólniej miłości do sportu. Chociaż, nie wrócę do siatkówki. Kocham ten sport nadal i wiem, że kiedyś będę musiała powiedzieć Erikowi dlaczego zakończyłam swoją dobrze rozwijającą się karierę, ale nie teraz, jeszcze nie teraz.
-Czy ja dobrze widzę, czy Hana jest zmęczona?- drwił ze mnie piłkarz
-Wal się, miałam dzisiaj do szkoły na ósmą, a ty jeszcze się ze mnie śmiejesz- wystawiłam mu język.
-Szczerze mówiąc możemy iść spać, oni i tak wrócą dopiero nad ranem- powiedział dając mi małą na ręce, a sam usiadł na kanapę. Już po chwili usiadłam na jego kolanach i rozmyślałam nad jego planem. Trochę głupio być pierwszy raz w domu swoich teściów i bez problemu pójść sobie tak normalnie kimać. No, ale chyba tak miało być. Sama dostałam koszulkę i spodenki, które miały mi służyć jako piżama, jak się później okazało należy ona do Sophie. Mam nadzieję, że nie będzie miała nic przeciwko. Chłopak jak to miał w zwyczaju spał w krótkich spodenkach, tak bez koszulki. Strasznie mnie to dekoncentrowało, ale cóż. Przebraliśmy jeszcze małą i położyliśmy ją na samym środku wielkiego, drewnianego łóżka.
-Dobranoc- uśmiechnęłam się słodko, szczelnie okrywając się kołdrą.
-Kocham Cię idiotko- powiedział, zgaszając lampkę, a mi zrobiło się cieplej na sercu. 
-Erik, na pewno będzie bezpiecznie jeśli mała będzie spała z nami? Wiesz jak ty rozkopujesz się w nocy- zmartwiłam się na poważnie, na co chłopak wybuchnął śmiechem.
-Spokojnie, łóżko jest duże, a ja nakopię się jeszcze na treningu, umiem spać z dzieckiem, uwierz- posłał mi jeden ze swoich najsłodszych uśmiechów.
-Zapamiętam na przyszłość- zachichotałam
-Dobra, mała idź lulu bo bredzisz- powiedział, ja chciałam już odpowiedzieć mi swoją wredną mieszanką przekleństw i innych tego typu rzeczy, ale ten zakończył pięknymi słowami- Też Cię kocham- a kiedy to powiedział odechciało mi się wszystkiego. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam.


__________________________________________________________________
Srutututut!
Jak słodko jezu -,-
Soreczka, dopiero się zacznie! <3
Wiecie, Kloop jeszcze trener Mainz, po co miałby jechać do Dortmundu?
He?
Nie zabijcie, ok?
Nie wiem kiedy następny! <3
Aloha! :D


niedziela, 22 lutego 2015

2 ♥

Sobota. Naukowo jest to dzień tygodnia między piątkiem, a sobotą. A dla mnie? Dzień, w którym mogę w końcu się wyspać, zazwyczaj po imprezie. Dzień, który mogę spędzić przed telewizorem oglądając jakieś denne seriale, mogę, no właśnie. Nie chcę marnować swojego życia, bo przecież z niego trzeba korzystać jak najlepiej. Mówiąc najlepiej mam na myśli nie ślęczenie całe życie przed telewizorem, a zabawę. Z życia trzeba korzystać, prawda? 
-Hana, może pojedziesz ze mną na trening? Mamy i tak nie ma- spytał się tata, który na boga powiem nie wiem jak się tutaj znalazł. Chyba za bardzo ochłonęły mnie moje myśli.
-Wiesz co... szczerze mówiąc i tak nie mam nic do roboty, więc chętnie przystanę na tą propozycję- uśmiechnęłam się i wstałam z łóżka. Kiedy się ubrałam szybko wskoczyłam do kuchni po jakieś śniadanie i już po chwili siedziałam w aucie. Szczerze mówiąc wstyd się przyznać, ale mój tata trenuje Mainz już kilka lat, a ja dzisiaj będę dopiero na ich pierwszym treningu. Na meczu byłam trzy razy. A bilety na inne mecze oddawałam uczniom z mojej szkoły, taka dobra Hana wspomaga innych. Już po chwili słuchałam słów mojego taty, który próbował wytłumaczyć mi jak dostać się na boisko. W końcu mój mały mózg coś załapał i znalazłam się na płycie boiska. Chłopaki rozgrzewali się już z drugim trenerem, a zaraz na boisko wszedł mój tata, zwołał wszystkich chłopaków. Momentami przewijała mi się przed oczami jakaś znajoma twarz. Teraz zobaczyłam go z bliska. Szczęście Hany Kloop ponownie nie zawodzi.
-Chłopaki, chyba nie macie nic przeciwko, żeby moja córka Was trochę podglądała?- spytał
-Oczywiście że nie- odezwał się w tym momencie on- Myślałem, że jest zmęczona po wczoraj- zachichotał, na moje szczęście, albo nie szczęście(?) te słowa usłyszał starszy no i zaczęło się.
-Wcale, że nie- powiedzieliśmy równo. Kurczę, wydało się. Zaśmialiśmy się oboje. Wyglądało to dość komicznie,a może... słodko? Młoda, myślisz o nim "słodko"? Bałam się trochę reakcji taty. Chociaż nie wiedziałam, że jak zareaguje. Moje związki z innymi chłopakami były zazwyczaj kilku dniowe, a rodzice się nawet o nim nie dowiedzieli. No, ale zaraz Durm to nie mój chłopak, więc nie powinno być tak źle, prawda?
-Oj dzieciaczki... porozmawiamy sobie później, a tymczasem do roboty! Hana, jeśli chcesz, a nawet musisz idź usiądź o tam, bo zwracasz ich uwagę- uśmiechnął się mój tata
Prawie cały trening przesiedziałam gapiąc się na piłkarza. Teraz już wiedziałam, że nim jest. Dlaczego prawie? Bo resztę czasu z nim gadałam. Więc praktycznie cały trening swoją uwagę skupiałam na Eriku. Wreszcie dobiegł on końca. 
-Tatuś puści Cię ze mną do kina?- zachichotał Durm szepcząc mi do ucha
-Jestem już dużą dziewczynką- odpowiedziałam dumnie
-Zdołasz poczekać na mnie 30 minut?- spytał idąc już w stronę szatni
-Postaram się!- krzyknęłam, ponieważ ten był już na korytarzu. Czekałam przed samochodem na tatę, którego musiałam poinformować, że wybieram się na mały seans filmowy. Już po chwili zobaczyłam mojego kochanego staruszka.
-Niech zgadnę, twój "przypadkowy" znajomy Erik zaprosił Cię na randkę?- powiedział tym swoim troskliwym głosem, na co mój wyraz twarzy bardzo się poprawił. Byłam uśmiechnięta jeszcze bardziej niż wcześniej.
-To nie jest randka- sprzeciwiłam się piszcząc przy tym jak mała dziewczynka
-Twój kochaś już na Ciebie czeka, wróć tylko o normalnej godzinie, mama dzisiaj wraca- uśmiechnął się- Erik to dobry chłopak, tylko trochę rozgarnięty, takie dwa uparte i nieogarnięte osiołki znalazły się takim małym miasteczku jak Mainz, nieprawdopodobne- zaśmiał się i wszedł do samochodu, a ja podążyłam w stronę piłkarza, który stał oparty o swój samochód.
-Już myślałem, że mi uciekłaś- udał smutnego i oparty o maskę samochodu przysunął mnie do siebie.                              
-Gdzieś bym śmiała- uśmiechnęłam się jak tylko najładniej potrafiłam. Jeju, jak ten chłopak na mnie działa. Nagle usłyszeliśmy dźwięk klaksonu samochodu. Czarne Audi, zaraz, zaraz...tato! Ten to zawsze potrafi nadejść człowieka w idealnym dla niego momencie. Otworzył szybę i pokazał ten swój zacny uśmieszek.
-Tylko tam grzecznie- rzucił i odjechał, na co my popatrzyliśmy tylko na siebie i wybuchnęliśmy śmiechem. Wsiedliśmy do samochodu i wyjechaliśmy. Podczas drogi dowiedziałam się, że idziemy na horror. Oczywiście próbowałam udawać, że w ogólnie nie będę się go bać i w ogóle nie przytulę się ze strachu do chłopaka. Obiecałam sobie, że wygram ten zakład. No, ale... nawet jeśli przegrałabym moją "karą" byłoby spędzenie wieczoru w domu Durma? Czy to ma być kara? Kręcisz Erik, kręcisz.

Hana, ty też kręcisz. Znasz chłopaka drugi dzień, kojarzysz sytuację?

_______________________________________________
Jestem po miesiącu nieobecności!
Jeju, przepraszam.
Co do rozdziału.
Flaki z olejem. Ale da się przeczytać prawda?
Tymczasem Bvb pnie się w górę ♥
//Naivy//







sobota, 31 stycznia 2015

1 ♥

Gdy tylko usłyszałam te słowa zachichotałam.
-Nie tylko Ciebie- uroczo się zaśmiałam
-Ale mnie to nie pociąga, wiesz?- zachichotał
-Kłamiesz- odwróciłam się, teraz moje ręce spoczywały na dość wyrzeźbionym torsie chłopaka, a ja dokładnie go obserwowałam. Był przystojny, cholernie przystojny. Przetańczyłam z nim jeszcze kilka dobrych piosenek. Później zmęczona opadłam na jednym z foteli przy barze, po chwili dosiadł się do mnie tajemniczy, wcześniej już wspominany blondyn.
-Poznajmy się od nowa- uśmiechnął się
-Jak?- spytałam
-Nie wiem jak masz na imię, ale od razu zauważyłem, że nie jesteś taka jaką udajesz- uśmiechnął się. Skąd on wiedział? Od wcześniej wspominanego już mojego byłego związku zmieniłam się. Zmieniłam się z miłej, uśmiechniętej dziewczyny w wredną bez uczuć sukę. Próbuje udawać, że to mnie nie rusza. Może ten chłopak okaże się fajnym gościem?
Zresztą, co mi szkodzi?
-Hana- odpowiedziałam i posłałam jeden z moich najmilszych uśmiechów, na co chłopak odpowiedział mi tym samym.
-Erik- odpowiedział- Zatańczymy?- spytał
-Prawdę mówiąc nie lubię tańczyć i nie  wiem co wszyscy widzą w tych klubach i dyskotekach, ja przychodzę się tylko tutaj upić, a oni "potańczyć", no właśnie- ludzie stawiają kroki do przodu, do tyłu i ruszają biodrami, no i co w tym takiego fajnego?- spytałam, przyznam otworzyłam się trochę przed chłopakiem. No, ale powtarzając kolejny raz, co mi szkodzi, kiedy mi się znudzi wyjdę z klubu, zapominając o nim, a przecież to właśnie on umilał mi dzisiaj ten nudny wieczór.
-Kluby to w ogóle nie moja bajka- powiedział, a ja zdziwiłam się. Hana! Może mieć o wiele ciekawsze życie od Ciebie i ma ważniejsze rzeczy do zrobienia. Nie musi zapijać swoich smutków siedząc wieczorem przy barze.
-Poczekaj, idę się przewietrzyć- powiedziałam i wstałam, ale już za chwilę poczułam, że Erik idzie za mną. Postanowiliśmy, że pójdziemy przejść się parkiem, który znajdował się naprzeciwko klubu. Klęłam pod nosem, czemu założyłam tak wysokie obcasy. No i w końcu musiało to nastąpić. Poślizgnęłam się na chodniku. Cholera. Jednak chłopak zdążył mnie złapać. Później, jak to powiedział "dla mojego bezpieczeństwa" objął mnie w pasie, by przypilnować mi kroku. Erik, dobrze wiem, że chodziło Ci tylko o to, żeby mnie objąć. Jakimś dziwnym zbiegiem okoliczności szliśmy w kierunku mojego domu. Przez chwilę w mojej głowie pojawiły się myśli, że blondyn mnie zna, ale dość szybko wyrzuciłam te myśli.

-Idziesz w dobrą stronę- uśmiechnęłam się
-Dlaczego?- spytał ze zdziwieniem
-Mieszkam w tym beżowym domu- powiedziałam 
-Moja intuicja się sprawdziła, odprowadzę Cię do bramki, chyba rodzice nie będą mieli nic przeciwko?- zapytał, a raczej stwierdził, i znowu ten jego firmowy uśmieszek. 
Do bramki doszliśmy już w ciszy. 
Zauważyłam, że chłopak czeka chyba na miłe pożegnanie. Nie wiesz co robisz. Postanowiłam się z nim jeszcze podroczyć.
-Hmm?- spytałam 
-No, wiesz wypadałoby się jakoś pożegnać- wyszczerzył się
-No tak, zapomniałam...- cwaniacki plan czas zacząć, więc na "pożegnanie" podałam mu rękę, o takie pożegnanie chodziło, nieprawdaż? 
-Nie o takie pożegnanie mi chodziło- zakomunikował smutny
-A o jakie?- udałam teatralne zdziwienie zasłaniając dłonią usta. Na co chłopak pokazał tylko swój policzek. Nie szkodzi spróbować. Moje usta już miały wylądować na jego policzku , ale on obrócił swoją głowę i ja pocałowałam go prosto w usta. Nie żyjesz. Zobaczyłam na jego twarzy chytry uśmieszek. 
-Teraz na pewno nie dostanie mojego numeru- powiedziałam całkiem poważnie
-Ale już wiem gdzie mieszkasz- zachichotał 
-Idiota- zaśmiałam się i weszłam po schodach na górę, usłyszałam jeszcze "Dobranoc" i już znajdowałam się w domu. Hana, co się z Tobą dzieje? Pocałowałaś chłopaka, którego znasz zaledwie godzinę, co jest?

____________________________________________________________
Witam! 
Całkowicie zaskoczyłyście mnie komentarzami pod prologiem,
8 komentarzy! ♥
Niestety, ale ja nie odpłaciłam Wam tego 1 rozdziałem! :(
A już za niecałe 3 godziny mecz Borussi z Bayerem ♥
HEJA BVB! 
Nareczka.



wtorek, 27 stycznia 2015

Prolog ♥

Zwykła, a może dla niektórych niezwykła historia. Córka trenera, można pomyśleć, że piłkarzy owego klubu ma na wyciągnięcie ręki, że ma taką możliwość, którą chciałoby mieć tłumy dziewczyn. Ale ona tego nie chce i nie próbuje wykorzystać. Nie widzi w tym jakiegokolwiek sensu. Po jej ostatnim związku zapamiętała, żeby pod żadnym pozorem nie zakochać się znowu, nie ufać już ledwo poznanym ludziom. Nie chciała znowu siedzieć tydzień w pokoju wydmuchując nos w zwykłe chusteczki, klnąc pod nosem, dlaczego nie zakupiła ich z balsamem z arniki, przynajmniej nie wyglądała by jak renifer Rudolf. To była jej pierwszy, poważny związek, a przecież kobiety nigdy nie zapominają swojej pierwszej miłości, nie ważne jak ona się skończyła. Postanowiła wyjść do klubu. Odstresować się po całym tygodniu nauki. Czekała tylko, aż skończy to pieprzone liceum i będzie mogła zacząć studia. Nie zważając na rodziców w kuchni pobiegła na górę i zaczęła przygotowania. Nałożyła czarną, skórzaną sukienkę i szpilki. Później pomalowała się i pokręciła włosy. Uwielbiała ładnie wyglądać, uwodzić swoim wyglądem innych. To tak proste jak zwykłym czynem można okręcić kogoś wokół palca. Manipulować kogoś zwykłym gestem. Nie zwracała zbytnio uwagi na siedzących w salonie rodziców.
-Wychodzę- powiedziała będąc już przy drzwiach
-Nigdzie nie idziesz!- krzyknęła mama
-Hana, wróć przed 2, ja zajmę się mamą i proszę tylko jeden drink- usłyszała szept taty za swoimi plecami, na co ta tylko go przytuliła, Jurgen jako jedyny ją rozumiał, zawsze. Prawdę mówiąc, był dla niej jak przyjaciel. Wiedziała, że większość ludzi ze szkoły ją nienawidzi, miała to w dupie, ale to ona nie przepadała za większością z nich, była dla nich wredna. Bycie suką w jej szkole pozwalało, na jakiekolwiek przeżycie tam. Mogłaby być miła i koleżeńska, ale w dzisiejszym świetle, pomiędzy tyloma idiotami się zwyczajnie nie da. Klub znajdował się nie daleko jej domu. Mimo 17 na jej karku była tam znana. 
-Martini z lodem- powiedziała do barmana Toma, wypiła drinka i udała się na parkiet. Nagle poczuła dotyk dłoni na swoim biodrze.
-Zachwycasz- usłyszała męski głos i poczuła oddech na swojej szyi.

____________________________________________________________________________
Witam z prologiem, nie wyszedł ♥
Kolejny problem, bo nie wiem kiedy ruszy blog :(
Ahoj!

poniedziałek, 10 listopada 2014

Oni ♥

                                             Hana Klopp


                                                                Erik Durm